Wirus pstrości tulipana – TBV i inne



   Nie zawsze przebarwienia kwiatów tulipana muszą świadczyć o zawirusowaniu. Dobrym tego przykładem jest historia jak przytrafiła się tulipanowi "Fabio" (Fringed, Vertuco B.V.,1998) w moim ogrodzie. Odmiana wyhodowana w wyniku krzyżowania "Leen Van der Mark" (Triump) i "Hamilton" (Fringed, 1974). Po rodzicach odziedziczył kwiaty w iście królewskim zestawieniu kolorów – ciemnoczerwone, z żółtym marginesem. Niestety, nie jest  stały w kolorach. W kolejnych latach po posadzeniu, zaczął wyraźnie wracać do tulipana "Hamilton". Wygląda to na pierwszy rzut oka jak zakażenie wirusem pstrości. Jednakże, kiedy przyjrzymy się dokładniej, wyraźnie widać, że nie są to typowe smugi zawirusowania – co swego rodzaju wymycie koloru czerwonego, spod której przebija żółty rodzica. Poprawny "Fabio" i zmieniony...



W przypadkach podobnych powyższemu, kiedy nie mamy pewności i jednocześnie możliwości wykonania testów laboratoryjnych, pozostaje wspomniana już obserwacja w kolejnych latach. Czy "nowe" kwiaty i liście będą zdrowe choć zmienione, czy nastąpi degradacja cebul i zamieranie – to wszystko da się w ogrodzie samodzielnie ustalić i jest to tylko kwestią czasu.
Zmiany wybarwienia kwiatów tulipana mogą też być objawem mutacji i rodzenia się nowego sportu. Nie dzieje się to zbyt często, jednakże również taką możliwość należy rozpatrzyć. Taki przypadek w moim ogrodzie przytrafił się jak dotąd tylko raz i miało to miejsce u Tulipa clusiana "Tinka" (IVT, 1994). Kwiaty odmiany właściwej...

... i mutacja z widoczną zmianą koloru jak i kształtu kwiatów...

Na zakończenie już całkiem optymistyczny akcent, nie budzący żadnych wątpliwości. Jest to efekt zamierzonych prac hybrydizerów, którzy postanowili stworzyć tulipana jak siedemnastowieczny Rosen, jednakże wolnego od wirusa pstrości. W moim ogrodzie "Sorbet" (Single Late, Jac. Eyken, 1959), zaliczany również do Look-like Rembrandt czyli tulipanów podobnych tym z grupy Rembrandta. Widoczne płomienie nie są dziełem wirusa, a wynikiem hodowli. To jeden z najładniejszych tulipanów w moim ogrodzie...

Bez względu na to jak bardzo dbamy o ochronę fitosanitarną, to i tak wirusy typu TBV mogą się nam zdarzyć z zakupionymi cebulami, jak i zostać przeniesione przez owady z sąsiednich ogrodów. Choć stuprocentową pewność o zakażeniu mogą dać tylko badania laboratoryjne –  to jednak wiedza, obserwacja kwiatów i liści, może znacznie przyczynić się do dalszego nierozszerzania wirusa. 

Komentarze

  • Brak komentarzy
Dodaj komentarz